Kiedy wczoraj przechadzałam się po lesie, wpadł na mnie wilk. Byłam zaskoczona, bardzo zaskoczona. Wilk, a raczej wadera, również była dość zaskoczona. Dyszała, co znaczyło, że biegła. Pomyślałam, że pewnie uciekła, bądź wyrzucono ją z watahy, a teraz błąka się, jak ja jeszcze niedawno.
Przywitałam ją więc grzecznie.
- Witam. Szukasz domu, prawda?
Wadera przytaknęła.
- Można tak to ująć. Wyrzucono mnie ze sfory.
- O, bratnia dusza! - uśmiechnęłam się. - Właśnie zakładam watahę, bo samemu nie jest najbezpieczniej... Dołączysz do mnie?
Wadera najpierw zamyśliła się, a potem pokiwała głową i powiedziała:
- Niech będzie.
Ucieszyłam się.
- Echo.
- Hiding.
Otrząsnęłam się jeszcze po zderzeniu, po czym powiedziałam:
- To może od razu przejdziemy do rzeczy i oglądniemy tereny?
- Dobrze, nie jestem tu zbyt rozeznana.
Po chwili biegłyśmy truchtem i nie śpiesząc się, oglądałyśmy piękną przyrodę.
*Hiding?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz