Echo upolowała wielkiego jelenia. Byłem pod wrażeniem, że udało jej się go tak szybko zabić. Nawet mi ciężko było takiego złapać w biegu, ale widać było, że dla zmieniającej ciała wilczycy nie jest to problemem. Po chwili podziękowałem i zacząłem rozrywać brzuch roślinożercy. Jego mięso było bardzo smaczne. Podniosłem głowę, by sprawdzić, czy Echo je z mną. Nie jadła.
- Smacznego! - Powiedziałem do niej i ruchem głowy wskazałem na jelenia, cały czas trzymając mięso w ustach. Pewnie wyglądałem komicznie, ale ważne jest to, że wadera również zaczęła jeść. Po dłuższej chwili z ogromnego zwierzęcia zostały tylko resztki.
- Dzięki, teraz już naprawdę pójdę. - Oznajmiłem prostując się.
Echo pożegnała się jedynie krótkim „Pa.”. Widać było, że tym razem nie ma zamiaru za mną podążać. Obróciłem się więc i ruszyłem przed siebie. Kilkanaście minut potem zatrzymałem się. Dookoła panowała cisza nie zmącona żadnym szelestem. Czyli faktycznie nikt mnie nie śledził. Zrobiłem jeszcze kilka kroków i usłyszałem szum. Pomyślałem, że to strumyk, więc pobiegłem w kierunku z którego dochodził dźwięk. To co zobaczyłem owszem, było wodą, ale nie zwykłą rzeczką a najprawdziwszym strumieniem. Natychmiast wskoczyłem do wody. Bawiłem się w niej jak szczeniak, ale byłem naprawdę szczęśliwy. Gdy byłem przemoczony do suchej nitki postanowiłem wyjść na brzeg. Zmęczony szybko ułożyłem się w krzakach i zasnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz